Zamiast wstępu...



Historia o Czarodziejce Oli niestety jest opisem autentycznych wydarzeń z ostatnich kilku miesięcy... Niestety, bo każdy z nas wolałby, by ta historia nigdy się nie wydarzyła... By można było pewnego dnia stwierdzić, że to wszystko było jedynie koszmarem, złym snem...

Piszemy tę historię dla Was, ku przestrodze... Nie jesteśmy w stanie dotrzeć do każdego z osobna, dlatego mamy nadzieję, że osoby, które nadal pomagają Czarodziejce Oli, trafią na tego bloga i dowiedzą się całej prawdy...

Królestwem Czarodziejki jest świat blogowy... Zdecydowaliśmy się więc wkroczyć do tego świata, by w ten sposób przerwać serię kolejnych klamstw i nadużyc z Jej strony...

Nikt nigdy nie zniszczył wiary w drugiego człowieka w taki sposób, w jaki zrobiła to Czarodziejka Ola...

Mamy nadzieję, że nigdy nie trafiliście i nie traficie już na wzruszającą historię Jej życia... Jeśli jednak tak się zdarzylo, pamiętajcie, że świat nadal jest tak samo piękny, a wokół nas jest wielu ludzi, ktorzy autentycznie potrzebują naszej pomocy... Nie zapominajcie o Nich...



środa, 26 stycznia 2011

Historia 3

Poznałam ją kilka miesięcy temu. Pogodna, uśmiechnięta pełna entuzjazmu dziewczyna, która mimo przeciwności chce nieść radość innym. Mijały miesiące a ja żyłam w przekonaniu że taka właśnie jest. Nadeszło lato a wraz z nim wiadomość, która ni jak miała się do kolorowych kwiatów i zielonych drzew. Moja koleżanka znów walczy z rakiem. Ta która niosła nadzieje zaplątanym w szpitalny labirynt sal pacjentom hematologii dziecięcej teraz o ironio! Sama ma po raz kolejny jak twierdziła ma podjąć tą nierówną walkę. Myślałam złośliwy psikus losu, buntowałam się, nie miałam pojęcia że to dopiero początek wielkiego złośliwego psikusa ale zupełnie innego niż można się było spodziewać w najodważniejszych scenariuszach...

"Żeby coś się zdarzyło żeby mogło się zdarzyć i zjawiła się miłość trzeba marzyć"

Te trudne wydarzenia letnich miesięcy zbliżyły nas do siebie, ta która była dotychczas tylko koleżanką stała się powierniczką, pokrewną bratnią duszą której się wierzy i ufa, bo przecież trzeba ufać ludziom. A ona nie była zwykłym człowiekiem lecz osobą która mi imponowała bo marzyła, mimo wszystko marzyła urzeczywistniała prawdę, że "marzenia nadają sens i pomagają pokonać lęk..." tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

Cała układanka rozsypała się w drobny mak kiedy pewnego dnia zupełnie przypadkiem wyszło na jaw, że wszystko co przeżywałam do tej pory było fikcją. Udawany strach, udawany lęk ,udawane łzy opadły tak jak opada poranna mgła a niebo rozświetliły promyki słońca prawdy.

Teraz już wiedziałam zostałam oszukana. Wciągnięta w prowadzoną nie wiadomo po co grę. I zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja jestem tu pionkiem, ale też moi przyjaciele i wielu innych ludzi, których nawet nie znam. Okrutna była to gra, gdyż ten kto rozdawał karty, okryty sztucznym płaszczem umierającej Marzycielki bawił się ludzkimi emocjami. Poruszał uśpione, gdzieś w głębi najskrytsze uczucia i wykorzystywał je do swoich celów. Tyle, że do dzisiaj nie wiem jakie były to cele? Nie rozumiem co może kierować człowiekiem, że staje się on zdolny skrzywdzić wyciągniętą do niego pomocną dłoń? Wyrachowaniem i obłudą odpowiadać na ciepło i autentyczną troskę ? A jednak można i tego właśnie doświadczyłam. Może czytając to ktoś z Was zastanawia się jakie to uczucie, wiedzieć , że ktoś komu ufasz i na kim Ci zależy okazuje się być zupełnie inną osobą? Czy zdarzyło Wam się kiedyś że w letni, słoneczny dzień dopadła Was burza? Ogrzani promieniami słońca wpadacie nagle pod strugi lodowatego rzęsistego deszczu. Tak się właśnie czułam.

Kolejne elementy układanki składały się w spójną całość, nie miałam już wątpliwości padłam ofiarą kłamstwa. A najsmutniejsze było to, że nie ja jedna. Wciąż przed oczyma mam twarze przyjaciół, osób zaangażowanych w pomoc , w uszach dźwięczy drżący głos znajomej "Chciałabym jej pomóc ale nie potrafię" To właśnie ich skrzywdziła najbardziej- ludzi, którzy z otwartym i ciepłym sercem pospieszyli, by ją wspierać. Tą krzywdą nie było nawet samo kłamstwo lecz rysa jaką pozostawiło. Rysa na tym co obok miłości stanowi, przecież fundament życia- zaufanie i wiarę w drugiego człowieka.

"Przyjaciele są jak ciche Anioły, które podnoszą nas , gdy nasze skrzydła zapomniały jak się lata..."

Ten fragment może wydawać się w tym miejscu wyrwany z kontekstu, nie pasujący do całości, ale paradoksalnie jest on jego najtrafniejszym dopełnieniem. Bo chociaż Marzycielka zawiodła, zraniła i oszukała, to na gruncie tej samej sytuacji pojawiły się serca, pozwalają wierzyć że jej postawa choć okrutna i trudna do zaakceptowania należy jednak do rzadkości .

Niech więc ta notatka drogi Czytelniku nie stanie się dla Ciebie powodem zwątpienia w dobre intencje drugiego człowieka i impulsem do zaprzestania niesienia pomocy, niech raczej popchnie Cię ku refleksji nad skarbem jakim jest PRAWDZIWY PRZYJACIEL .

Gosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA! Wszystkie komentarze, które zawierają wulgaryzmy będą systematycznie usuwane z bloga.

Więcej artykułów